niedziela, 1 lutego 2015

- JAK TO BYŁO? -

HOTELOWE WSPOMINKI


Szkolenie trwa od rana do południa.
38 osób, 2 płci męskiej.
Nieraz ciekawe, śmieszne, nieraz buzie nie zamykają się od ziewania.
Gry, zabawy, pierwsza pomoc, prowadzenie auta, dokumenty, cenne porady i nudne fakty. Mało jest rzeczy nowych, których możemy się dowiedzieć. Z pewnością jest to dobry start na rozruch z angielskim, dowartościowanie się na chwilę jak super się nim posługujemy (Niektóre osoby nie mówią po angielsku w ogóle przyjeżdżając tutaj, bez obaw). Szybko minęło, nawet nie było tak tragicznie jak myślałam, że będzie.
Przy okazji szkolenia zachęcają nas do wspólnego zwiedzania. Skuszona propozycją integracji, wykupiłam ową atrakcję. Wycieczka jednak okazała się być hmm, do dupy. 30$ za zobaczenie 5 najbardziej charakterystycznych miejsc z przewodnikiem. Nie brać. Zdecydowanie lepiej zapuścić się w miasto samemu. Iść z ludźmi lub pod prąd. Poczuć klimat, cokolwiek. W grupie x osób tego się nie zazna. Nie polecam.
Jeśli chodzi o sam hotel miły i przyjemny w sercu miasta. W pokojach rozlokowanie takie, by nie komunikować się z osobami w swoim języku. Sam pomysł oczywiście dobry, ale mogli pomyśleć nad rozlokowaniem również pod względem tego kto, gdzie będzie mieszkał, czego nie zrobili.

RODZINA


Ostatni dzień szkolenia. Na wieczór plan wyjścia na miasto, by w barowym cieple pożegnać się z innymi Au-Pairkami życząc sobie braku remachu i siwych włosów. Dostajemy informację o tym kto kiedy ma samolot, o której odbierają go hości itp.
Dostaje kartkę, czytam. Szok. Czytam ponownie. Sprawdzam dzień, datę, godzinę. Patrzę na kalendarz w telefonie, jeszcze raz na zegarek a potem na kartkę. 
'Magda, za 2 godziny będzie po Ciebie host' Podnoszę nos znad kartki 'oo, wow, great' odpowiadam ze sztucznym uśmiechem. W głowie jajecznica zamiast mózgu. Przecież dopiero jutro wszystkich odbierają?! Kłębek nerwów. Chyba wtedy do mnie doszło co się dzieje. W myślach leci wiele przekleństw na samą siebie. Coś ty najlepszego sobie wymyśliła?!?! Po co Ci to?!?!
Potem już tylko pakowanie, lobby, oczekiwanie, Host, dom, dzieci, pierwsze uściski*, wspólna kolacja, pierwsza blokada językowa, oprowadzenie po domu, rozpakowanie.
I tak z myślami pełnymi przekleństw, obawami o wszystko staram się zasnąć.
Nowy dom na cały rok.
Nowa 'rodzina'.
Nowe możliwości. 

*na początku przybiegł młodszy, wpadając mi w ramiona, zawieszając się na szyi i mocno tuląc. Starszy nie czekając długo robi to samo. Rodzice szczęka w dół. 'Zapamiętaj ten moment na długo'. Wtedy nie wiedziałam o co chodzi. Dziś wiem, że drugi raz taki ochoczy uścisk ze strony starszego dostanę ewentualnie na pożegnanie. Bardzo ewentualnie.

A NA DZIŚ TIMES SQUARE W CAŁEJ SWEJ OKAZAŁOŚCI





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz