czwartek, 12 lutego 2015

- O AMERYCE -

A raczej o tym, że tu wszystko lubi być duże.


To, że same Stany są duże, wszyscy wiedzą. Ogrom amerykański można chyba ogarnąć dopiero po przyjeździe tutaj. Pierwszy raz przekonałam się o tym będąc w hotelu na 32 piętrze, a dalej musiałam patrzeć w górę, by dostrzec szczyty oddalonych wieżowców (W tym widok na Empire State Building).
Ten widok, który mamy w głowie, po przewertowaniu wszystkiego co możliwe, dotyczące NYC ok, jest prawdziwe, ale nie oddaje tego w 100%. Niby wiemy, że miasto drapaczy ale wiedzieć, a zobaczyć?! No bo co nam powie to, że Empire ma 381 metrów wysokości czy to, że Bank of America Tower ma ich 366? No właśnie, tyle, co to, że panoramę NY ozdabia 5818 wieżowców, a 92 z nich mają więcej niż 183 m. czyli... NIC.
Na zdjęciu widoczne wnętrze Grand Central Terminal znajdującego się na 42 ulicy, w okolicy Bryant Parku. Z pewnością do dużych należy - największy dworzec kolejowy na świecie pod względem liczby peronów.

Times Square - kolejne miejsce, które ujęło mnie swoją wielkością (i jasnością). Ten neonowy plac, rozciągający się między 42 a 47 ulicą, przy skrzyżowaniu znanego Broadway i Siódmej alei pierwszy raz widziałam wieczorem. Wszystkie 'żarówki' dawały po oczach tak mocno, że równie dobrze mogłabym nosić tam okulary przeciwsłoneczne. (1. oczywiście, wyolbrzymiam, 2. tak na marginesie, chociaż było to miejsce moich marzeń, nie lubię go jakoś szczególnie - za dużo ludzi, którzy stają co 5 kroków, robiąc sobie zdjęcia, no i chodzące maskotki, stwory i potwory. Chyba to najbardziej mi przeszkadza). I znowu, oglądamy coś ale klimat po zobaczeniu nie oddaje zdjęć. Szczególnie, że Times Square rozrośnięty jest na pobliskie ulice, więc to nie tylko ten główny punkt oglądany na zdjęciach ale również wszystko w najbliższym otoczeniu.
Może zdjęcie nie oddaje wielkości, ale klimat tego jak wygląda Times Square już prędzej. Na tym placu również znajduje się jedno z najbardziej ruchliwych przejść dla pieszych.






Auta! Kolejny punkt, na którym Amerykańce mają bzika, jeśli chodzi o wielkość. Mało istotne, czy do jazdy po mieście, zadupiu, na co dzień do pracy czy na okazjonalne wypady - duże musi być!
Zdjęcie ulicy Hoboken, gdzie auta ustawione w rządku, same duże. Prawie jak wystawa aut terenowych.
Opakowania - to kolejna duża rzecz w Stanach. Napoje sprzedawane na galony, słodycze i chipsy w największych polskich paczkach. Standardowo. Do opakowań doliczyć trzeba ilość tych produktów na półkach. Za głowę się można złapać, widząc pół sklepu w barwach czerwonych i sercach przed aktualnie zbliżającymi się walentynkami.

Domy - o tak, na tym punkcie też mają chyba bzika. U mnie na 4 osoby + Au-Pair mamy 5 sypialni każda z większą lub mniejszą garderobą, 5 łazienek (no dobra, 4,5 bo jedna to tylko toaleta), bawialnia dla dzieci + oczywiście salon z ogromną kuchnia, bo gdzieś trzeba pomieścić te ogromne opakowania.

Poza tym, w NYC, uderzać nas może ogrom turystów (prawie 50 milionów zwiedzających rocznie) i ilość innych języków używanych w rozmowach (W mieście tym używa się ponad 800 różnych języków (?!). Inne duże fakty w liczbach pokazujące jego ogrom? Proszę bardzo! Jest to najgęściej zaludnione w całych Stanach, najwięcej osób wyszukuje te miasto w wyszukiwarce Google (dla frazy 'Nowy Jork' wynosiła 4,6 miliarda wyszukań (do września 2011 roku)).

No i ostatnia sprawa, choć to chyba na całym świecie. Kolejka w Social Security Administration, z której tego posta napisałam też ogromna. Kocham urzędy! Jak zatęsknię za Polską , to już wiem, gdzie się wybiorę, aby tęsknota mi minęła!

Tylko ta Statua jakby mniejsza niż myślałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz