wtorek, 5 kwietnia 2016

- ALASKA -

RAJ NA ZIEMI?!

CZĘŚĆ PIERWSZA: Informacje praktyczne


Alaska, jak wszystkim wiadomo, jest stanem USA, chociaż jak dla mnie, oprócz języka i waluty, nic wspólnego z Ameryką nie ma. Było to moje największe marzenie. Miejsce nieskalane, odwiedzane przez nielicznych. Same ochy i achy. No i główny powód mojego przedłużenia programu Au-Pair. Na wyprawę wybrałam się wraz z mym mężczyzną u boku.


8 dni - Ponad 2000 mil (3220 km) - niezapomniane widoki



Trasa przejazdu:

Lot z nowego jorku do Denver, z Denver do Anchorage

Anchorage - Kenai - Homer - Denali National Park - Nenana - Fairbanks - North Pole - Central - Droga na Arctic Circle (niestety z przyczyn niezależnych, na mniej niż 60 mil zdecydowaliśmy zawrócić) - Anchorage 




Dodatkowo, co nie zamieszczone na mapie, robiliśmy lokalne wypady, do parków, wodospadów, zobaczyć rurę (jedną z wielkich atrakcji na Alasce, czyli jak hydraulika może przyciągać turystów), zjeżdżaliśmy z drogi, do czegoś co nas ciekawiło. Te 1845 to przejazd od centrum miasta, do innego. Pozostałe mile nie zostały tutaj objęte. Żeby zaraz nie było pytań, jak to ponad 2000 mil, jak google mówi mniej :) 



1. Wynajem auta/ hotele/ bilety
Wszystko z wymienionych zarezerwowaliśmy z dość dużym wyprzedzeniem, układaliśmy długo plan, żeby wszystko zmieścić, nie było tego za dużo a jednak wszystko, co chcieliśmy.
Lot z NY (LGA) wyniósł nas $500 w dwie strony, dla jednej osoby. Z ceny byłam bardzo zadowolona, bo zazwyczaj są droższe, do tego daty wakacji nie ustalałam, więc co było, to braliśmy.
Jeśli chodzi o hotele i auto, wszystko załatwialiśmy przez booking.com i też zrobiliśmy duży rekonesans.
Oczywiście zaczęliśmy od airbnb, ale jako, że jechaliśmy totalnie poza sezonem, dużo noclegów było nieczynnych, a te które były czynne, miały porównywalne ceny (bo hotele poza sezonem zaś były tańsze). Średnio za noc płaciliśmy 30 dolarów od osoby. No i auto. Też nam trochę zajęło szukanie. Ceny zaczynały się zazwyczaj od 280, nam udało się znaleźć zniżkę za $160 z ubezpieczeniem. Bardzo tanio, do tego auto ekonomiczne. Na paliwo wydaliśmy około 150$ (może i mniej)


2. Kiedy na Alaskę jechać
Nie chcę mówić, ze jestem jakimś znawcą w tym temacie, bo byłam raz, ale z własnego doświadczenia opiszę jak to wyglądało.
Nasz termin zahaczał o święta Wielkanocne, więc w Wielką Sobotę, choć godzina nie była za późna, bardzo dużo sklepów/ restauracji było zamkniętych. Na początku nie wiedzieliśmy, czy to wina świąt czy sezonu. Po dalszym zwiedzaniu, doszliśmy do wniosku, że te dwa grają bardzo dużo rolę. Tak na przykład też w Homer Spit, który jest typową przystanią rybacką, z barami, ze świeżą rybą, nie było otwarte nic (w samym Homer jednak (jakieś) życie się toczyło). Jeśli więc chcesz zaznać klimatu turystycznego, pełnego życia miast polecam jechać w sezonie. Co jeszcze Cię omija poza sezonem? Dużo atrakcji. Nie udało nam się dotrzeć ani do autobusu, ani na koło podbiegunowe, nie złowiliśmy żadnej ryby (te marzenie akurat nie moje), nie widzieliśmy zorzy polarnej (no dobra, tylko jedną i to taką małą). Powinien to być koniec świata dla mnie i wyprawa nie udana, ale niestety z przyczyn niezależnych/ pogodowych, więc nic się nie dało z tym zrobić, a zadowolona wróciłam jak nigdy.
No i jeszcze noclegi - w lato można raczej spać na dziko, zaoszczędzając tym samym dużo pieniędzy. Uważać jednak trzeba na zwierzynę. O campingu dla nas jednak nie było mowy, więc spędziliśmy w naszej malutkiej Maździe tylko jedną noc. Przy ujemnej temperaturze, bez większego na to przygotowania.


3. Objazdówka, drogi
Po ułożeniu naszego planu, trochę się obawialiśmy, że nie zdążymy zrobić wszystkiego, co sobie zaplanowaliśmy. Przerażały nas też godziny w aucie obliczone przez Google. Ale stwierdziliśmy, że nie ma co, jak coś będzie trzeba ominąć, zastanowimy się na miejscu co. Takiej konieczności jednak nie było. Na wszystkich drogach jest ograniczenie do 55-65 mph. Cała Alaska jest wolna, jeżeli znak jest 65, ludzie prawdopodobnie pojadą 60. Drogi są jednak idealne, policji praktycznie brak (na całą podróż, przy drodze, spotkaliśmy tylko jeden radiowóz), nie zachęcam, ale aż się samo prosi o duże przyśpieszenie. Uważać trzeba jednak na łosie, które czasem na drogę wychodzą. Miejsca łatwo dla nich dostępne są jednak poprzedzone znakami. Mi osobiście wyskakujący znienacka zdarzył się raz, a na drodze przechodzące widziałam ze 3 (tylko nie pod moje koła, całe szczęście. I tak, wszystkie z nich przeżyły). No i do tego wszystkiego, posługiwałam się polskim prawkiem, bo z USA nie posiadam, a międzynarodowego zapomniałam. Auto zatem było wynajęte na współtowarzysza, o mnie nie było tam nic wspomniane. Wszystko szło bardzo gładko, i tak np droga z Fairbanks do Anchorage obliczona na 8h 30 min pokonana została w 5h 45min (i to z 3 krótkimi przerwami). Ale tu też duża uwaga: Jeśli komunikat jest, że droga jest trudna, mało dostępna itd., tak właśnie jest. To nie NJ/NY czy tym podobne, gdzie jest panika z powodu kilku cm śniegu. My tak myśleliśmy, i tym sposobem mieliśmy przyjemność jechać po lodzie czy w mgle połączonej z hmm, zamiecią śnieżną. I tak szczęście, że droga była otwarta. Tu kolejne spostrzeżenie, warto tankować auto, jak widzicie stację benzynową (poza dużymi miastami oczywiście). W drodze na koło podbiegunowe ostatnia stacja, jest na 200 mil przed nim, tak samo do Central (Circle) - trzeba przejechać 160 mil aby znaleźć stację + przebicie o ponad $1 za galon.


4. Jak to z tym autobusem
Czyli wszyscy marzą, nie wszyscy wiedzą. Na trasie (w planach) oczywiście było, ale pod drobnym znakiem zapytania. A dlaczego? Bo wyprawa długa, o locie tam nie było mowy, więc trzeba było zobaczyć na miejscu, co nam z tego wyjdzie.
Początkowy plan obejmował całodniowy przemarsz, nocleg w autobusie i powrót. Teraz tak. W jedną stronę trzeba pokonać około 26 mil, pieszo, czyli ponad 50 mil w dwie strony (ponad 80 km. Czyli jak z Katowic do Krakowa pieszo). Kiedy ostatnio miałeś taki rekord? w górach? w śniegu? Przy -10°C w nocy? Hmm, no właśnie. Ale to nie wszystko, może dało by radę ale kolejnym problemem jest rzeka. My byliśmy za późno i rzeka nie była w pełni zamarznięta. To była jedna z najważniejszych przyczyn. Dlatego też zima jest super, łatwo można przejść rzekę (bądź przejechać drogę na skuterach śnieżnych- jeśli oczywiście wasz budżet wam na to pozwala), bądź lato, i rzekę można przejść. Mostu brak.
Na dojście tam i z powrotem, zależnie od kondycji, najlepiej przeznaczyć parę dni. Trzeba wliczyć cały ekwipunek, jedzenie (którego trzeba więcej, bo chodzimy dużo, dodatkowo jest zimno, więc nasze ciało ma większe zapotrzebowanie kaloryczne, niż normalnie), woda + pić trzeba dużo, namiot, śpiwór, ubrania. Trzeba też przygotować się z zakresu spotykania na swojej srodze dzikiej zwierzyny. Bo co zrobisz jak nagle wyskoczy Ci łoś czy miś? No wcale one takie przyjemne nie są jak te w książkach dla dzieci.
Kolejny punkt- trasa nie jest oznakowana, nie jest to aż tak ogromna atrakcja turystyczna - umiejętności skauta mile widziane.
A, no i jak zimno, trzeba rozpalić ognisko. Bez węgla i podpałki. Potrafisz?Teraz chyba już wiesz, że nie jest to aż takie proste.

5. Co innego/ dziwnego/ niesamowitego/ szokującego
Tych rzeczy jest kilka, wszystkie one tworzą niezapomniany klimat Alaski
- Większość aut posiada wystający kabel, ładowarkę do akumulatora, i ładują je przez noc. Na niektórych parkingach przy restauracjach, są kable podpięte do prądu, więc jedząc, można też z obawy o mróz, podpiąć auto, jeść spokojnie i po wyjściu, bez smutnej niespodzianki odpalić auto
- Ludzie na Alasce są wolni, serdeczni, otwarci, ufni: wszyscy z Tobą rozmawiają (jeszcze bardziej niż w całych stanach), są uśmiechnięci, serdeczni, pomocni. Jest to taka duża komuna, gdzie ludzie trzymają się razem, wszystkich znają i pomagają sobie nawzajem (tak np będąc w sklepie, zastanawialiśmy się po co tam tyle ludzi- chyba z 10 osób, okazało się, że to sąsiedzi przyszli, ot tak, rozładować towar. Kupując aparat analogowy, pani powtarzała, żebym wypróbowała całą rolkę zdjęć, wywołała i jak będzie ok to dopiero wtedy przyniosła jej pieniądze. Jak dowiedziała się, że biorę w ciemno, dostałam gratis drugi obiektyw (mnóstwo innych do wypróbowania), pokrowiec na aparat, torbę na aparat i obiektywy, lampę i baterię. Kosztował $20, działa idealnie.
- Ludzie jedzą dużo, co widać na ulicach. Jest sporo ludzi otyłych. Trudno się jednak dziwić, zapas na zimę, a zima długa. Porcje jedzenia w restauracjach, wydaje mi się, że też większe niż tutaj.
- Ceny- jest drogo, różnice widać i w jedzeniu, i w paliwie (zależy gdzie i co kupujemy, ale w większości przypadków miałam wrażenie, że jest drożej- szczególe małe sklepiki, gdzieś gdzie jest jeden na 50 mil). 
Przy rezerwowaniu hoteli sprawdziliśmy, czy mają mikrofalówkę, czy jakąś podstawową kuchnie (cokolwiek), raczej zawsze mieliśmy jakieś świeże owoce na małego głoda (podczas długiej podróży autem sprawdzają się bardzo dobrze, wiadomo) i zupki chińskie/ puszki na jeden posiłek dziennie- reszta jedzona była w restauracjach, barach, w lokalnych miejscówkach, wszędzie, gdzie dobrze i lokalnie.
- Renifera można zjeść w wielu miejscach. Bardzo popularna jest kiełbasa: śniadanie, koreczki, hot dog, czy też w postaci burgera.
- Kawa, kawa, wszędzie kawa! Małe budki z kawą to plaga i ceny nie są wygórowane 
- Wszystko nazywa się tak jak miejsce w którym jesteś, rzeka, czy droga (Czyli wszystkie sklepy, zakłady, ośrodki zdrowia to Denali, Homer, Moose, Alaska itd.) Restauracje często nazwy czerpią od tego, co serwują

6. Co mnie najbardziej urzekło w Alasce:
- Muzeum w Anchorage (niesamowita zabawa, muzeum interaktywne dla dzieci i nie tylko, spędziłam tam naprawdę dużo czasu zamykając się w bańce mydlanej, głaskając żółwia czy skacząc, sprawdzając tym samym przez jak długo potrafię latać - planetarium jednak jest małe i wyświetla stare filmy)
- Homer i Homer Spit - Cudowne miejsce, stare, drewniane miasteczko, przepiękne widoki, kochani ludzie- miejsce przeznaczone na moją spokojną emeryturę, daj Bóg
- Denali i noc pod gołym niebem - najpiękniejsze czyste niebo, jakie kiedykolwiek widziałam, rozpalenie ogniska, gdzieś po środku niczego (z zapalniczką i zebranymi patykami- ogromna radość), gotowanie na nim obiadu, cisza dookoła
- Natura - widoki wszędzie nieziemskie, łosie chodzące niemalże po ulicy (Wszyscy powtarzali nam, ze łosia łatwo spotkać. W pierwszym dniu nie mieliśmy szczęścia, w drugim jednak myśleliśmy, że wygraliśmy życie i w końcu nam się udało (łoś był baaaaaardzo daleko, widziany z punktu widokowego, na zdjęciach wygląda jak pies albo krowa, bo tak daleko był). Po następnej godzinie jednak, przy całkowicie przypadkowej okazji, stanęłam z łosiem twarzą w twarz i był on niemal na wyciągnięcie ręki) czy też orzeł przelatujący nad głową, gdy podziwiasz sobie plażę.
- North Pole- dom Świętego Mikołaja. Chociaż nasz Mikołaj to ponoć jest z Laponii, to dane mi było odwiedzić jego Amerykańską rezydencję. I przyznam szczerze, że nic dawno nie sprawiło, że czułam się jak dziecko, hahah. Renifery i cała otoczka świąt, ach. Może i komercyjnie, sklep wypchany po brzegi tym co dusza tylko zapragnąć może, a nawet i więcej, ale coś w tym cudownego było. No chyba, że to tylko przez to, że brak mi rodziny na święta było, i mi rodzinne, dziecinne wspomnienia wróciły?!
- Arctic Circle Hot Springs- cudowny, stary ośrodek. Dawno temu zamknięty, nie ogrodzony, pokoje hotelowe otwarte, można zwiedzać (nielegalnie, ale można). dużo zabawy no i ogrzać się w wodzie można.
- zachody słońca (o godzinie 10)
- kurcze, tak myślę, czy nie powinnam tu jednak dać punktu WSZYSTKO i na tym skończyć opisywanie


Parę zdjęć, bo nie obejdzie się bez
Dokładniejsze/ ładniejsze jednak w następnej notce, kiedy je wszystkie zgram, przejrzę i wywołam z 2 analogów :)

Regularny widok - Droga do Denali National Park
Regularny widok - w drodze z Anchorage do Kenai

Regularny widok - plaża w Homer Spit

Arctic Circle Hot Spring


Taki tam orzeł, lecący tuż obok mnie


Spełnione marzenie - 4th Ave Anchorage

Dom Świętego Mikołaja - North Pole

Łoś
 Parę innych jest też na instagramie: przodkaa  

No to chyba tyle.
Do zobaczenia w części kolejnej, mam nadzieje, że niebawem.
W razie pytań, śmiało pytać :)