środa, 15 kwietnia 2015

- KANADA -

10 dni w Toronto - krótka relacja, zdjęcia.
Wakacje się skończyły, nadszedł czas pracy, to i praca nad blogiem wskazana.



Święta Wielkanocne

W Ameryce święta Wielkanocne na sklepowych półkach widoczne są już 15 lutego, zaraz obok wyprzedaży czekoladowych serc. Amerykanie uwielbiają czekać na święta i gdy tylko jedno się kończy, na półkach można znaleźć wszystko co potrzebne na kolejne (chociaż nieraz jest parę miesięcy później). Nie różnią się bardzo mocno od tych 'naszych'. Dla dzieci urządzane są 'polowania na jajka', czyli dzieciaczki muszą znaleźć ukryte jajka, a następnie dostają prezenty, zamiast śniadanie jest lunch i nie ma śmingusa dyngusa. Z jajek królują oczywiście te czekoladowe.
Wielka Sobota była niesamowicie 'wielka'. W tym roku, zamiast do Kościoła ze święconką wybrałam się na wycieczkę na Niagarę po stronie Kanadyjskiej. Robi ona dużo szumu i ogromne wrażenie. Tym bardziej, że jej część była zamarznięta. Jest to miejsce, nie tylko dla osób, które uwielbiają podziwiać naturę, są ciekawe jak wielki jest ten Wodospad, ale również dla osób, które pragną wydać pieniądze na rozrywkę. Osobiście myślałam, że jest tam minimalnie większy kontakt z naturą. Nic bardziej mylnego. Droga, chodnik i centrum rozrywki (m.in dom strachów, kręgle, kasyno, kino i restauracje). Jest to jakaś jedna główna ulica, za nią nie ma już nic. Wrażenia bardzo pozytywne.







W Wielkanoc nie zastało mnie pyszne śniadanie, czekające na mnie na stole, zjedzone w rodzinnym gronie. Musiałam zrobić sobie je sama, a ze świętami nie miało nic wspólnego. Za to lunch, to już inna sprawa. 27 Portugalczyków, 2 Włochów, 1 Kanadyjczyk i ja. Bardzo dużo jedzenia a nawet jeszcze więcej. Chociaż obaw miałam wiele, w ostatnich chwilach chciałam nawet uciekać, to było bardzo miło. Jedno z przeżyć, które raczej w moim życiu się już nie powtórzą.

Poniedziałek Wielkanocny - wg staropolskiego przysłowia zostanę starą panną, bo w tym roku nie oblał mnie nikt. Ciężkie życie na obczyźnie. Dostałam jednak zaproszenie do Włoskiej rodziny na obiad. Było wino, wegański makaron i pizza. Wszystko niesamowicie pyszne!
A potem już tylko zwiedzanie miasta. Cudownego Toronto. W mieście zakochana jestem po uszy. Jest to mały Nowy Jork. Dlaczego: ma mini Times Square, jest 'bogata' ulica niczym 5 aleja, Empire zastępuje CN Tower. Znalazło się też miejsce na cienki budynek, niczym Flatiron. Jednak to, co lepsze, to niezliczona ilość muzeów, młodych ludzi, murali na każdym wolnym murze. Miasto duże, a jednak czyste i ciche. Na ulicy można usłyszeć więcej języków obcych niż w NYC. Wszystko pozytywnie. No i mają tramwaje, które jeżdżą po centrum miasta. Z resztą co tu dużo mówić. Fotorelacja będzie chyba lepsza.



kolory miasta




Nowoczesne muzeum, wyrastające z kamienicy