wtorek, 10 listopada 2015

- STANY -

CZYLI JAK SPĘDZIŁAM MIESIĄC WOLNEGO

CZ. 1 USA


Rzecz, która najbardziej mnie cieszy, i z której jestem najdumniejsza, to fakt idealnie spędzonych wakacji- wakacji życia. 

New York - Dallas - Austin - San Antonio - Houston - New Orleans - Orlando - Miami - Haiti - Dominikan Republic - Chicago - New York

Trasa bardzo obszerna, ale na wszystko był czas. Jako, że jestem osobą umiejącą zagospodarować sobie swój własny czas, kompana do podróżowania rozpaczliwie nie szukałam. Znalazł się przypadkiem, ale tylko na jej część, i tak, wraz z jedną polką, udałyśmy się w cudowną podróż. Miami, Haiti i Dominikanę podbiłam sama.
koszty? noclegi $20, bilety lotnicze i autobusowe (między miastami) ok $600 + przebookowanie lotu ok $150 (koniec, końców zamiast polecieć do Chicago, zostałam dłużej na Dominikanie). Trochę poszalałam jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na miejscu, ale jednak jedzenie na miesiąc, komunikacja miejska, bilety wstępu, pamiątki itd (starałam sobie nie żałować, bo raczej drugi raz do tych miejsc nie trafię)

Opowiadać o każdym mieście bardzo dużo, więc może powiem tylko co mnie najbardziej zachwyciło w każdym z nich. Oczywiście pomijam typowe turystyczne atrakcję, które możecie znaleźć bez żadnego trudu (chyba, że to ona przykuła moją uwagę)

TEXAS: hmm, niesamowity akcent ludzi, zrozumieć się nie da. Na początku myślałam, że ludzie z NY, NJ mają mocny akcent, ale wiadomo, da się przywyknąć, w końcu tutaj mieszkam, Ale Teksas?! Szybko jak nie wiem, no i zjadane końcówki. Oczywiście da się szybko przyzwyczaić, ale szok na początku był.
W teksasie, bardzo dobrze kojarzyć mi się będzie Subway, czyli najczęściej wybierane miejsce śniadaniowe oraz 7 eleven, za to, że jest wszechobecny, ma darmowe toalety, wszystko czego człowiekowi potrzeba, a nawet i więcej, bo i alkohol ma (W NJ nie kupicie piwa w sklepie spożywczym, trzeba szukać monopolowego). I pogoda, słońce mocne cały czas, aż mi się zatęskniło!

Dallas - tutaj najbardziej spodobało mi się muzeum sztuki z ich stanowiskiem do jej tworzenia. Bardzo ciekawe miejsce na mapie miasta.


Austin - North Loop i ulica 53, na której znajdują się sklepy z antykami, vintage, wegańskie taco, wszystko utrzymane w konwencji typowo teksańskiej, niskie, pojedyncze, przy ulicy. Bardzo fajne, ale dość daleko od centrum, trafiłam tam tylko dlatego, że mieszkałam parę przecznic od tego miejsca. Tutaj też warto wygooglować 'Hamilton Pool', który znajduje się w okolicy tego miasta.



San Antonio - oczywiście mogłabym polecić przejście się River Walkiem, bo jest super, ale jeśli chcecie zjeść, koniecznie wybierzcie się na Alamo Street Eat Bar, czyli super miejsce, z food truckami, piwem, i muzyką, warto posiedzieć, odpocząć po intensywnym zwiedzaniu i to raczej z lokalnymi niż z turystami




Houston - to miasto akurat było dla mnie zaskoczeniem. Trafiłam tam w okolicach nocnych 11-12, i za ciekawie to nie było. Zdążyłam zobaczyć męskie przyrodzenie, pełno pijących, przystawiających się bezdomnych, aż chciało się uciekać. Za dnia jednak, okazało się być bardzo przyjemnie. Museum District, Hermann Park, McGovern Gardens, Menil Collection. Jedynie ze znalezieniem jedzenia był jakiś dziwny problem, nie wiedzieć dlaczego.





LOUISIANA
Nowy Orlean - tu polecam wszystko, hahaha, cudowne miejsce, gdzie faktycznie można trafić na muzykę wszędzie. Czy to w parku, na ulicy, w każdym barze, na statku, w sklepie, wszędzie! Promocje piwa sięgają do 3 w cenie 1, cudowny klimat, kolorowe budynki, niska zabudowa, Franchmen street (bardziej lokalna niż Bourbon St), City Park, główna ulica, ze starym tramwajem i palmami



FLORYDA
Orlando - tutaj trafiłam na super lokalizację, bo w Downtown, gdzie oczywiście bardzo polecam Eola Lake Park, z której widać panoramę miasta i lokalne bary z muzyką na żywo. Nie opowiem jednak, o wszystkich parkach rozrywki, bo dla mnie Orlando było bardziej postojem na chwilę, i w parku żadnym nie byłam.


Miami - tutaj najbardziej podobał mi się balkon na 48 piętrze z widokiem na całe miasto i muzeum sztuki z hamakami przed nim.




Najdziwniejsze rzeczy po drodze:
- Nie wydałam złamanego grosza na nocleg (warunki były różne- raz materac, 2 razy własny pokój z łazienką, 2 razy kanapa w salonie, 2 razy dodatkowe łóżko)
- Na noc przed pobytem w Nowym Orleanie, chłopak u którego miał być nocleg zrezygnował. Bardzo zdenerwowana, rozmawiałam o tym z Hostem z Houston, i ten zadzwonił do kogoś, kto zna, kogoś, kto może mnie przenocować. I tak uratował mnie z opresji.
- W Orlando nie miałam Hosta, aż na godzinę przed tym, jak wysiadłam z autobusu, właśnie w Orlando. Już w myśli było szukanie hostelu, ławki, czegokolwiek, ale udało się. W dniu wyjazdu natomiast, zaspałam na autobus do Miami (to chyba z tej ekscytacji, że śpię na łóżku a nie gdzieś na zewnątrz)
- W Austin byłam na domówce na 150 osób, z muzyką na żywo i wystawą sztuki, którą można było kupić. Przed tą też imprezą wychodząc z auta wpadłam w kaktusa, po czym na udzie została mi blizna


  

2 komentarze:

  1. Miesiac wolnego say whaaat?jak to sie stalo? Po ile dni spedzilas w kazdym miejscu? W Austin spalam w malym domku lacznie w 9 osob z psem i kotem biegajacym po podlodze na ktorej spalam a i tak mnie to satysfakcjonowalo po 3 nocach w aucie, kochany Teksas <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dzieciaki wyjechały do Portugalii na całe wakacje, a na naszej wizie poza USA możemy przebywać tylko miesiąc. Tak więc resztę czasu miałam dla siebie. W każdym miejscu byłam po 2-3 dni (pare nocy w busie, po całym dniu zwiedzania). W Orlando byłam najkrócej, bo tylko cały dzień, noc, i z rana wio do Miami, co też nie było najgorsze.

      Usuń