piątek, 20 listopada 2015

- DOMINIKANA -

CZYLI GORĄCE WSPOMNIENIA, W JESIENNY DZIEŃ



Moja przygoda na Dominikanie rozpoczęła się z 3 dniowym opóźnieniem. Z tego też względu, zostało mi mało czasu na zwiedzenie wszystkich zaplanowanych miejsc (przejechać wyspę dookoła) i musiałam ustalić nowy plan. Po ciężkich Haitańskich zmaganiach, z Cap Haitien wybrałam autobusem się do stolicy Dominikany: Santo Domingo. Całe szczęście nie miałam żadnych problemów na granicy. Czujnie sprawdzałam tylko, czy od nich dostanę pieczątkę - przybili, uf.



Doznałam wielkiego szoku. Ta sama wyspa, a różnica między państwami kolosalna. Moje oczy ujrzały sklep meblowy, wszystkie fast-foody, supermarket (bez ochroniarzy z karabinami), aptekę, sklepy z ubraniami, domy z szybami w oknach, biurowce, na ulicy panują jakiekolwiek zasady, cywilizacja, łooooo.
Z przystanku odebrał mnie kolejny couchsurfingowy host, i tu niespodzianka, gdyż przyjechał po mnie z jeszcze jednym podróżnikiem, chłopakiem z Teksasu.
Nasz host pokazał nam trochę miasta, po czym wieczorem wyszedł na imprezę, a my zmęczeni podróżą zostaliśmy w domu, i trochę porozmawialiśmy. Opowiedziałam mu o tym, że jutro z rana najprawdopodobniej jadę dalej, bo mam tylko 4 dni i nie chce tracić czasu, a do stolicy i tak jeszcze przyjadę, bo w końcu mam stąd lot, i wtedy pozwiedzam coś jeszcze. Koledze spodobał się plan na tyle, że rano, wyruszyliśmy razem, na koniec drugi wyspy, odpoczywać. Naszym celem była Punta Cana.

I tak znów, złapaliśmy autobus i bez jakiegokolwiek planu, dotarliśmy do celu. Jako, że to miejscowość bardzo turystyczna z samymi hotelami, o couchsufring, tym bardziej last minute, bardzo ciężko (szczerze mówiąc nawet nie sprawdzaliśmy). Znaleźliśmy hostel blisko plaży (hostel, 2 pokoje przechodnie w jednym 6 osób, w drugim 4, wspólna łazienka: $10 za noc saay whaaat?!), i powędrowaliśmy na plaże. A tam czekała na nas cisza, spokój, widoki, woda w kolorze morskim, leżaki, rum wieczorem na plaży z hostelowymi współlokatorami- WAKACJE. Jestem typem aktywnego spędzania czasu, na plaży leżeć nie umiem, hmm, cóż, wszystko się tam zmieniło. Woda o idealnej temperaturze, powietrze rześkie, nic do roboty, czas nie goni. Po całym zwiedzaniu wszystkich miast, łapaniu autobusów, samolotów, czasem biegu, zmęczenia, spaniu w autobusach, przyszedł czas na wakacje. 'Zostaje, nie wracam...' to chyba były słowa najczęściej wypowiadane, no ale oczywiście, na 3 dzień pobytu, padł dzień wyjazdu. Znów podróż do stolicy, gdzie miałam spędzić cały dzień, noc, żeby następnego dnia łapać samolot do Chicago. Pożegnałam się z współtowarzyszem podróży, i tak trafiłam do następnego hosta.
Bardzo aktywnie zwiedzaliśmy a wieczorem spotkanie z jego znajomymi.Dominikana, magiczne miejsce, wszyscy, wszędzie tańczą. W barach, restauracjach, a nawet w sklepie można spotkać. Zamiast barów bardzo popularne tutaj są sklepy monopolowe, przed którymi wystawione są krzesła (bądź tylko miejsca stojące). Co za tym idzie jest bardzo tanio i lokalnie!

Do domu trafiliśmy bardzo późno wraz z kuzynem hosta, który przyjechał na parę dni i jeszcze jedną dziewczyną (też z couchsurfingu). I tu długa debata, że do Chicago nie chcę jechać, bo mam jeszcze czas na zwiedzanie miast, tutaj zupełnie inny klimat, wakacje. Wszyscy mnie bardzo zachęcali i tak na 12 godzin przed lotem, spontanicznie przebookowałam lot. Nie żałuję. Zwiedzanie stolicy, wieczorki taneczne, mnóstwo nowych znajomych, zachody słońca na plaży, jazda transportem publicznym (rozwalające się samochody, ledwo jeżdżące, które mogą zmieścić 7-8 osób, chociaż już w 4 odczuwa się dyskomfort spowodowany brakiem miejsca). Wszystko cudowne!
EDIT: nie wszystko!! Zapomniałam o gwizdaniu i psyczeniu, żeby zwrócić Twoją uwagę. Tutaj to normalne dla nam znanej kultury niegrzeczne. I jak zawsze człowiek się przyzwyczaja do różnic i musi je zaakceptować na terenie obcych państw, tak nazwijcie mnie zamkniętą czy cokolwiek, tego znieść nie mogę.
Już wołanie 'rubia' było lepsze.





Za co kocham najbardziej to miejsce? Mogłabym powiedzieć, że za plaże, ale miejsca turystyczne nie są moimi faworytami. I szczerze rozumiem boom na Dominikanę w PL, bo warto tu przyjechać, ALE, to co mnie najbardziej urzekło, to kultura. Właśnie to, że mogłam poznać wszystko co lokalne. To, że mogłam łapać 'autobusy', które były autami, jeździć na pace, pić z lokalnymi znajomymi piwo w lokalnym barze, czy tam przed sklepem, za rum w nocy, na plaży, w niemiecko-amerykańsko-filipińskim hostelowym towarzystwie, do tego salsa, bachata, merengue, którą mam wrażenie potrafią perfekcyjnie wszyscy lokalni, spacerować nocą do domu, popijając chemiczną oranżadę, która o tej porze nocy, smakuje wyśmienicie!




5 komentarzy: